środa, 29 kwietnia 2020

Nowy adres bloga, czyli przenosiny.

Wspominałem w jednym z wpisów, że będę przenosił się na Wordpress. Po kilku dniach konfigurowania udało mi się stworzyć nową stronę. Póki co jest minimalistycznie, z czasem wygląd się zmieni. Przez najbliższe dwa tygodnie będę dodawał wpisy stąd.

Zapraszam na nowy adres -> https://www.siecioholizm.pl

czwartek, 23 kwietnia 2020

FOMO - o strachu przed niedoinformowaniem.

FOMO to skrót od angielskiego Fear of Missing Out, czyli strachu przed przegapieniem informacji oraz pozbawieniem dostępu do niej, odłączeniem od jej źródła. Po raz pierwszy terminu użył Dan Herman w połowie lat 90. XX wieku, w celu określenia „obawy przed niewykorzystaniem wszystkich dostępnych możliwości i jednocześnie utratę spodziewanej radości, związanej z wyczerpaniem wszystkich tych możliwości”. Autor nazwy nie łączył tego rodzaju strachu jedynie z mediami społecznościowymi, wpłynęły na to takie gazety jak „New York Times” i „The Guardian”. 

Jednak z najbardziej rozpowszechnionej definicji FOMO, stworzonej przez badacza tego fenomenu współczesnej kultury cyfrowej Andrew Przybylskiego wynika, że należy rozumieć go jako „wszechogarniający lęk, że inne osoby w danym momencie przeżywają bardzo satysfakcjonujące doświadczenia, w których ja nie uczestniczę”. Zatem może ono dotyczyć również innych form aktywności ludzkiej, na przykład strachu przed niemożnością uczestniczenia w koncercie, wydarzeniu kulturalnym, absencji w trakcie kursu lub innych istotnych zjawisk, bazujących na przekazie informacji lub bezpośredniej komunikacji międzyludzkiej.
















Wszyscy jesteśmy sFOMOnizowani
Korzyści, jakie dały nam smartfony i stały dostęp do internetu są oczywiście niepodważalne. Chociażby aspekt prostoty i szybkości w obsłudze. Równocześnie stworzyły różne zagrożenia, które mają realny wpływ na nasze codzienne życie i psychikę. Tematykę samego uzależnienia od sieci poruszyłem już we wcześniejszym wpisie, natomiast tu chciałbym skupić się na efekcie FOMO, który jest skorelowany z siecioholizmem. Jest on również określany jako uzależnienie od informacji i jak wspomniałem, dotyka konsumentów różnych mediów, ale siła oddziaływania u przeciętnego użytkownika smartfona jest nieporównywalnie większa, niż w przypadku telewizji.
Osoby, u których syndrom się objawia, korzystają ze smartfona m.in. zaraz po przebudzeniu, podczas spożywania posiłków, w trakcie drogi do pracy/szkoły, przed pójściem spać, czy w trakcie spotkań ze znajomymi. Nieustannie sprawdzają informacje oraz intensywnie i długo korzystają z portali społecznościowych. Mają też konta na więcej niż jednej witrynie społecznościowej. Większa liczba osób o wysokim wskaźniku FOMO podejmuje w Internecie czynności jako sposób na zabicie nudy. Syndrom jest też uznawany za przyczynę zachowań związanych z samymi urządzeniami tj. impulsywne odblokowywanie smartfona bez konieczności korzystania, nagminne kontrolowanie godziny (w domyśle sprawdzanie, czy nie pojawiło się jakieś powiadomienie).

Domyślam się, że spora część ludzi wykazuje takie zachowania i jest tego zupełnie nieświadoma, albo jedynie czasami zauważa, jakie ma nawyki. Też do niedawna nie zwracałem na nie uwagi. Warto jednak spojrzeć na to z szerszej perspektywy. Wiem, że to nie najlepszy okres, ale spróbujcie poobserwować ludzi Wam znanych i obcych. Zobaczcie jak w grupkach osoby siedzą obok siebie i w milczeniu przewijają palcem po ekranie. Mnie osobiście zawsze wkurzało i irytowało, jak mój rozmówca wyciąga telefon w trakcie, gdy mówię. Z drugiej strony, nie zawsze jest to oznaka lekceważenia, po prostu umysł jest już tak sFOMOnizowany, że mimowolnie kieruje uwagę na wyciągniecie telefonu i sprawdzenie, co nowego się pojawiło. Zresztą pomyślmy o tym, ile czasu wykorzystujemy w sieci na niezbędne sprawy, a ile na "tylko sprawdzę". I sprawdzamy po kolei FB, Twittera, Instagrama, Snapchata. To są właśnie efekty FOMO. Chcemy być na bieżąco. Ile razy jest tak, że mimowolnie pomyślimy o jakimś mailu i odruchowo wyciągamy telefon. Często, gdy jadę autobusem/tramwajem, zdaję sobie sprawę, że w danej chwili wyglądam tak:






















I wtedy mój mózg (z pomocą układu dopaminowego, o którym popełniłem też wpis) wkracza do akcji racjonalizując to sobie np. inne osoby też tak wyglądają, co mam niby robić, tylko szukam piosenki, zaraz będę szedł to wyłączę (ta jasne). I przewijam tablicę dalej...


Autodiagnoza
Badacze zjawiska FOMO stworzyli różne narzędzia poznawcze. Ich założenia są bardzo proste, opierają się na kilku kryteriach. Wybrałem dla Was jedno z najprostszych. Spróbujcie odpowiedzieć na nie szczerze, szczególnie gdy sądzicie, że wszystko macie pod kontrolą:

  1. Impulsywnie sprawdzam media elektroniczne, kiedy jestem z innymi osobami.
  2. Sprawdzam, co się dzieje w portalach elektronicznych, kiedy tylko mogę się zalogować, na przykład bez żadnego powodu.
  3. Sprawdzam media społecznościowe, kiedy mam zajęcia/gdy realizuje zadania i obowiązki.
  4. Sprawdzam, co się dzieje w Internecie, kiedy jestem samotny/a.


Swoją drogą, dużo oczywiście zależy od jakości Waszego życia. Na pewno czerpiąc z niego garściami, żyjąc jego pełnią, nie potrzebujemy sprawdzać FB zaraz po przebudzeniu. Zakładam jednak, że jesteście tu, bo w jakiś sposób Wasza „relacja” ze smartfonem stała się uciążliwa. To jest między innymi efekt FOMO. Ale spokojnie, to normalna reakcja. Zdecydowana większość z nas nie jest, mówiąc analogicznie, nałogowymi alkoholikami i potrafi powiedzieć dość. Jednak nawyki, które opisuję, nie są nieszkodliwe i warto je zastąpić. I tego Wam wszystkim życzę.







piątek, 17 kwietnia 2020

O dopaminie słów kilka

Dopamina, znana również jako neuroprzekaźnik szczęścia, odgrywa główną rolę w zachowaniu motywującym. Uwalnia się m.in. po treningu, gdy gryziemy pyszne jedzenie, uprawiamy seks oraz gdy mamy udane interakcje społeczne. W kontekście ewolucyjnym, nagradza nas za korzystne zachowania i motywuje do ich powtarzania. 

Dopamina pełni bardzo ważną rolę w układzie nerwowym. Jej głównym zadaniem jest aktywacja ośrodku nagradzania, ale bierze też udział w regulacji podstawowych procesów tj.: utrzymanie postawy ciała i poruszanie się, zapamiętywanie, uczenie się oraz interpretowanie bodźców emocjonalnych. Zaburzenia w wytwarzaniu, wydzielaniu i działaniu dopaminy w mózgu stanowią bezpośrednią przyczynę choroby Parkinsona, schizofrenii oraz uzależnień od amfetaminy i kokainy.















Jak jest zbudowana dopamina?

Dopamina jest neuroprzekaźnikiem, uwalnianym przez neurony dopaminergiczne (neurony są odpowiedzialne za przetwarzanie i przewodzenie informacji w postaci sygnału elektrycznego). Ludzki mózg posiada cztery główne szlaki dopaminowe. Każda ścieżka ma swoje własne procesy poznawcze i ruchowe. Trzy z tych ścieżek - mezokortykalna, mezolimbiczna i nigrostriatalna - są uważane za nasze „ścieżki nagradzania” i okazały się dysfunkcyjne w większości przypadków uzależnienia. 

Co ciekawe, 4 szlak guzkowo-lejkowy, odpowiedzialny jest za regulowanie uwalniania hormonu prolaktyny, która odpowiada za produkcję mleka po narodzinach dziecka. 


Dopamina, a siecioholizm

Chociaż ścieżki nagradzania są różne pod względem anatomicznym, wszystkie trzy stają się aktywne, gdy przewidują lub doświadczają nagradzających wydarzeń. W szczególności wzmacniają związek między danym bodźcem czy zachowaniem, a nagrodą za dobre samopoczucie. Za każdym razem, gdy reakcja na bodziec skutkuje nagrodą, skojarzenia te stają się silniejsze dzięki procesowi zwanemu wzmocnieniem długoterminowym. Proces ten wzmacnia często używane połączenia między neuronami, zwiększając intensywność ich reakcji na poszczególne bodźce.

Chociaż nie tak intensywnie jak zażycie kokainy, pozytywne bodźce społeczne również spowodują uwolnienie dopaminy, wzmacniając wszelkie poprzedzające ją zachowania. Naukowcy wykazali, że nagradzające bodźce społeczne - śmiejące się twarze, pozytywny feedback od znajomych, wiadomości od bliskich - aktywują te same dopaminergiczne ścieżki nagradzania. Smartfony zapewniły nam praktycznie nieograniczoną ilość bodźców społecznych, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Każde powiadomienie, niezależnie od tego, czy jest to SMS, czy nowy Tweet, może być pozytywnym bodźcem społecznym i napływem dopaminy. Platformy takie jak Facebook, Snapchat i Instagram wykorzystują te same obwody neuronowe, których używają automaty do gry i kokaina, aby jak najdłużej zatrzymać użytkownika i aby co raz częściej wracał.  


Dopamina, a uzależnienie od pornografii

Dzięki projektowi ewolucyjnemu mózg jest podłączony do stymulacji seksualnej z przypływami dopaminy. Najprościej mówiąc, nasz gatunek jest przedłużany, gdyż receptory dopaminowe pozwalają nam kojarzyć prokreację z przyjemnością, motywując nas tym samym do powtarzania tej czynności. Niestety, Regiony mózgu, które są aktywne, gdy ktoś ogląda porno, są tymi samymi regionami mózgu, które są aktywne, gdy osoba faktycznie uprawia seks. Mózg nie potrafi odróżnić seksu wirtualnego od realnego. Jak powiększycie sobie tę grafikę, to zauważycie, że pornografia powoduje wysoki skok dopaminy, który utrzymuje się przez długi czas. Mózg zalewany jest wtedy dopaminą w bardzo dużych ilościach. U osób uzależnionych bądź nadużywających porno poziom dopaminy jest niski. Wynika to z tego że podczas oglądania pornografii nasz mózg ma w pewnym momencie dość i broni się przed tak dużymi dawkami dopaminy, bo jest to stan nienaturalny. I niestety zmniejszają się wtedy receptory dopaminy. Teraz osoba uzależniona musi obejrzeć materiał nowszy i bardziej ostry, by poczuć ten sam poziom przyjemności.

Pornografia ma realny wpływ na nasz mózg!













Neuronaukowcy zbadali mózg za pomocą funkcjonalnych rezonansów magnetycznych, aby zobaczyć wpływ konsumpcji pornografii na mózg.

Na podstawie tych badań wiemy, że porno zmienia nie tylko funkcję, ale także strukturę mózgu. Niektóre części mózgu zaczynają się kurczyć, a inne stają się odczulone. Tak jak alkoholik buduje tolerancję na alkohol, ludzie, którzy używają pornografii, budują tolerancję. Rezultatem jest nie tylko zwiększone użycie, ale także wyższy poziom tego, co można by uznać za odbiegające od normy - wyższe poziomy fetyszu lub skrajności w pornografii są potrzebne, aby kontynuować ten sam poziom podniecenia i uwalniania dopaminy w mózgu.

Tyle teorii. Podsumowując, dopamina to bardzo ważny neuroprzekaźnik,  bez którego nasz system motywacji nie istnieje. Zatem warto zadbać o jej prawidłowe działanie. Nie będę nikogo namawiał do całkowitego zrezygnowania z aplikacji społecznościowych (za to z pornografii jak najbardziej!). Warto natomiast ograniczyć aktywność w sieci do niezbędnego minimum, a zaoszczędzony czas poświęcić na nowe, zdrowe nawyki jak regularne treningi, zawieranie nowych znajomości, nawiązywanie relacji itd. Być może brzmi to jak coachingowe porady, ale zapewniam Was, że nie chcielibyście odczuć moich problemów. W pewnym momencie nie cieszyło mnie dosłownie nic i żeby poczuć jakąkolwiek radość potrzebowałem kolejnych dawek moich „narkotyków”, czyli komputera, gier i pornografii. Ciągle byłem przygnębiony, znużony i brakowało mi motywacji do działania. Powolna, ale zauważalna zmiana przyszła, gdy zacząłem praktykować NO FAP oraz ograniczyłem czas spędzany w przy komputerze i w sieci. Dbajcie więc o swoje układy dopaminowe, aby każdy dzień był pełen energii. 
 
Wszystko o uzależnieniu od pornografii znajdziecie na stronie -> https://www.nadopaminie.pl/

piątek, 10 kwietnia 2020

Zrób coś pożytecznego na kwarantannie - obejrzyj te filmiki.

Tak jak większość, zapewne siedzicie przez większość dnia w domu. Zachęcam Was do poświęcenia pół godziny na obejrzenie kilku ciekawych filmików o Social Media. Są one podzielone na poszczególne aplikacje. Miły głos lektora tłumaczy, jakich socjotechnik używają poszczególne marki i na jakie obszary mózgu wpływają. Wszystkie natomiast opierają się na jednym receptorze - dopaminie. Szczerze, sam byłem mocno zaskoczony gdy tego słuchałem (a raczej czytałem, bo materiały są po francusku z polskimi napisami). Niektórym z Was może to rozjaśni, dlaczego te wszystkie aplikacje są tak uzależniające.









Dla wytrwałych oraz interesujących się technikami manipulacyjnymi, polecam materiał SciFun z YouTube o "rozróżnianiu prawdy". 1,5h na prawdę solidnej i bardzo cennej dawki wiedzy nt. błędów poznawczych, źródeł informacji i manipulacji, jakiej jesteśmy poddawani codziennie: https://www.youtube.com/watch?v=T1vW8YDDCSc



Na zakończenie pochwalę się swoimi efektami w walce z nałogiem. Ani razu nie użyłem przez ostatnie dwa tygodnie telefonu przy posiłku, do ubikacji także nie wziąłem. Z aplikacji Digital Wellbeing wynika, że mój tygodniowy Screen Time, a więc czas spędzony na smartfonie wynosi 2 godziny, co daje 18 minut na dzień. A przy tym zero Social Media. Jest dobrze ☺

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Recepta na koronawirusa? Dieta niskoinformacyjna.


Tytuł jest oczywiście click-bait’owy, ale nie mogłem się oprzeć. Od ponad miesiąca tematem numer jeden jest z wiadomych względów COVID-19. Też na dwa dni wciągnąłem się w przeżywanie kolejnych newsów, czego staram się jak ognia unikać. Szybko się jednak opamiętałem i od trzech tygodni nie dociera do mnie żadna nowa informacja. Sprawdzam jedynie strony rządowe, czy nie pojawiły się nowe obostrzenia. Parę dni temu byłem o kilka tysięcy zarażonych do tyłu. No i złamałem się, coś mnie podkusiło, żeby sprawdzić co przegapiłem. Autentycznie, momentalnie poczułem się dużo gorzej i do końca dnia miałem gorszy nastrój. Jednak dzieńźniej zapomniałem o wszystkim i zająłem się swoimi sprawami. Diety trzymam się dalej.

Dieta niskoinformacyjna to oczywiście analogia do diety żywieniowej. Możecie dziennie jeść fast-food i słodycze, co nie pozostanie bez konsekwencji na naszym zdrowiu. Z tym, że gdy jesteśmy pełni to po prostu przestajemy jeść. A informacją można się karmić w nieskończoność. Dla przykładu, moja ciocia jest na emeryturze i dzień w dzień ogląda Interwencje, Uwagi, Alarmy, Sprawy dla reportera itd. Codziennie karmi się przykrymi newsami, czyli żywi swój umysł śmieciową żywnością. I żebyśmy się nie zrozumieli źle. W telewizji znajdziemy wartościowe materiały, a kebaba sam lubię zjeść raz na miesiąc/dwa. Wszystko jest dla ludzi, ale im mniej syfu w naszym życiu, tym lepiej.

Jak wspomniałem, odcinam jak mogę medialne sensacje, ale mimochodem dowiaduję się o rozmaitych tragediach. A to ktoś umarł w Pcimciowie Dolnym przy ulicy Kolorowej, tsunami na Bora Bora pochłonęło 531 ofiar, 6 osób zostało rannych w wypadku samochodowym na trasie z miasta X do miasta Y, gwiazdonos amerykański jest zagrożony wyginięciem, a książę Wysp Niczyich o 14 zesrał się w spodnie. Zobaczcie, ile wtłacza się nam niepotrzebnych szczegółów. Wejdźcie na strony typu Onet, Interia, WP, przeczytajcie te wszystkie nagłówki i zastanówcie się: Jak te sytuacje wpływają na moje życie? - zgaduję, że niewiele bądź wcale. 

Ponadto, możecie sobie odpowiedzieć na pytania odnośnie COVID-19:

Co mi dają te wszystkie dane o zarażonych koronawirusem i przypadkach śmiertelnych? 
Jak się czuję czytając i słuchając o tych wiadomościach?

Podsumowując dzisiejszy wpis, przede wszystkim nie dajmy się zwariować. Namawiam oczywiście każdego do przejścia na dietę niskoinformacyjną, na odcięcie się od mass mediów i przykrych informacji, ale rozumiem, że w świadomości wielu osób nadal istnieje pojęcie „Trzeba wiedzieć co się dzieje na świecie”. 

Przez najbliższy okres będę pracował nad poprawieniem wyglądu bloga. Może postawię go na Wordpressie. Tymczasem trzymajcie się, dużo zdrowia. Wykorzystajcie ten czas na rozwój, żeby być lepszą wersją siebie, gdy to wszystko się skończy.



czwartek, 2 kwietnia 2020

Historia badań siecioholizmu.

W dzisiejszym wpisie chciałem poruszyć zagadnienie uzależnienia od strony naukowej. Nie jest to takie oczywiste jak myślałem. Naukowcy wciąż spierają się nad charakterystyką i kryteriami uzależnienia. Część z nich zauważa, że internet i dostęp do niego jest tak zmienny, że bardzo ciężko jest scalić problem w jedną całość. Spójrzmy chociażby na nałóg pornografii. Można znaleźć ją w czasopismach czy w telewizji. Owszem, w sieci mamy nieustanny dostęp do nowych treści, więc bodźce są silniejsze, ale to nadal nałóg od pornografii, a nie od pornografii w internecie. Z analogicznych założeń powstał termin FOMO (z ang. „fear of missing out”), o którym będziecie mogli przeczytać niżej. Ale najpierw trochę historii. 

„Siecioholizm” był tematem wielu badań pod koniec XX w. Mnie nie było jeszcze na świecie :)  Już w 1995! roku Ivan Goldberg stworzył grupę wsparcia, gdy zwrócili się do niego o pomoc znajomi, borykający się z nadmiernym spędzaniem czasu w internecie. Z początku bagatelizując problem, szybko zmienił zdanie i zajął się nim na poważnie. Według jego „definicji”:


Uzależnienie od internetu (IAD) przejawia się jako nieadekwatny model wykorzystania sieci, który powoduje znaczne osłabienie lub przygnębienie i objawia się przynajmniej trzema opisanymi symptomami w ciągu 12 miesięcy:



                 Tolerancja rozumiana jako:
       uzyskanie tego samego stopnia zadowolenia wymaga coraz dłuższego korzystania z internetu
       wyraźny, stopniowy spadek satysfakcji osiąganej podczas przebywania w sieci przez taką samą ilość czasu

                 Objawy odstawienia:
       ograniczenie korzystania z internetu jest dla danej osoby ciężkim i trwałym przeżyciem
       charakterystyczne symptomy odstawienia:
       pobudzenie psychoruchowe
       niepokój lub stany lękowe
       obsesyjne myślenie o tym, co się dzieje w sieci
       fantazje i marzenia senne dot. internetu
       celowe lub mimowolne poruszanie palcami w sposób charakterystyczny dla pisania na klawiaturze



Rok później podobną tematyką zajęła się Kimberly Young i to właśnie ona uznawana jest za prekursorkę badań nad uzależnieniami komputerowymi oraz duży autorytet w tej dziedzinie. Potraktowała ten nałóg podobnie do uzależnienia od hazardu, przeprowadziła badania na grupie 496 respondentów, które pozwoliły wyodrębnić typy uzależnienia komputerowego:



       erotomanię internetową – przebywanie w sieci w celu znajdowania treści erotycznych bądź pornograficznych;
       socjomanię internetową – nałogowa potrzeba kontaktów społecznych poprzez Internet;
       przeciążenie informacyjne – nieprzemożna potrzeba pobierania informacji;
       uzależnienie od komputera;
       uzależnienie od sieci internetowej;

Badania K. Young pozwoliły wyodrębnić także grupę osób zagrożonych, którymi okazali się być bezrobotni mężczyźni oraz kobiety w średnim wieku, które prowadzą swoje gospodarstwo domowe.

25 lat temu, gdy Telekomunikacja Polska uruchomiła numer 0-20-21-22, czyli połączenie do internetu za pomocą modemu i linii telefonicznej, a raptem 15% populacji USA miało dostęp do internetu, amerykańscy psychiatrzy już opisali uzależnienie komputerowe i podzielili je na kategorie. Nie chodzi mi o porównywanie Stanów Zjednoczonych z naszym krajem, przyczyny przepaści są wszystkim znane. Szokują mnie wnioski, jakie wysunęli uczeni przy ówczesnym poziomie technologii i dostępu do sieci. W dzisiejszym, w pełni zinformatyzowanym świecie, mają pewnie pełne ręce roboty.




Mam pewne spostrzeżenie, do przemyślenia przez Was. Pewnie niejednokrotnie zaobserwowaliście tzw. ludzi-zombie, czy to wpadających na Was na ulicy, czy wchodzących wprost pod koła samochodów, wszyscy wpatrzeni w ekrany smartfona. Problem jest i rośnie na naszych oczach. Tymczasem, co mocno mnie zszokowało, jedynym oficjalnie uznanym schorzeniem jest uzależnienie od gier wideo, wpisane przez WHO w 2018 r. do ICD-11 (Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych). Jak tłumaczy część ekspertów, tylko gry wideo są bezpośrednio skorelowane z urządzeniami komputerowymi i internetem. Resztę "używek", czyli pornografię, informację można zażywać z innego źródła. Spójrzmy na to z innej strony. Jak mówi przysłowie, kto ma media ten ma władzę. Kto ma media, może kontrolować informacje. Czy tym nad nami po prostu nie opłaca się ogłaszać uzależnienia jako schorzenia? W końcu łatwiej się steruje stadem baranów.


Tym refleksyjnym akcentem zakończę dzisiejszy wpis. Poniżej znajdziecie linki do artykułów naukowych, z których czerpałem. Możecie tam znaleźć więcej informacji nt. pierwszych badań nad uzależnieniem i różnych narzędzi diagnostycznych. Kolejny wpis będzie o diecie :) Ale nie tej żywieniowej, tylko diecie niskoinformacyjnej. Myślę, że temat bardzo na czasie. Jeżeli przeraża Cię lub dosyć masz ciągłego klepania o koronawirusie, ten wpis jest dla Ciebie.



Źródła: