Zapraszam na nowy adres -> https://www.siecioholizm.pl
Odwyk od bezczynnego przesiadywania w sieci.
Blog dotyczący uzależnienia od internetu, informacji i social media. Będzie tu także poruszana tematyka produktywności, organizacji i zarządzania czasem. Internet to genialne narzędzie, ale korzystajmy z niego mądrze.
środa, 29 kwietnia 2020
Nowy adres bloga, czyli przenosiny.
Wspominałem w jednym z wpisów, że będę przenosił się na Wordpress. Po kilku dniach konfigurowania udało mi się stworzyć nową stronę. Póki co jest minimalistycznie, z czasem wygląd się zmieni. Przez najbliższe dwa tygodnie będę dodawał wpisy stąd.
czwartek, 23 kwietnia 2020
FOMO - o strachu przed niedoinformowaniem.
FOMO to skrót od angielskiego Fear of Missing Out, czyli strachu przed przegapieniem informacji oraz pozbawieniem dostępu do niej, odłączeniem od jej źródła. Po raz pierwszy terminu użył Dan Herman w połowie lat 90. XX wieku, w celu określenia „obawy przed niewykorzystaniem wszystkich dostępnych możliwości i jednocześnie utratę spodziewanej radości, związanej z wyczerpaniem wszystkich tych możliwości”. Autor nazwy nie łączył tego rodzaju strachu jedynie z mediami społecznościowymi, wpłynęły na to takie gazety jak „New York Times” i „The Guardian”.
Jednak z najbardziej
rozpowszechnionej definicji FOMO, stworzonej przez badacza tego fenomenu
współczesnej kultury cyfrowej Andrew Przybylskiego wynika, że należy rozumieć
go jako „wszechogarniający lęk, że inne osoby w danym momencie przeżywają
bardzo satysfakcjonujące doświadczenia, w których ja nie uczestniczę”. Zatem
może ono dotyczyć również innych form aktywności ludzkiej, na przykład strachu
przed niemożnością uczestniczenia w koncercie, wydarzeniu kulturalnym, absencji
w trakcie kursu lub innych istotnych zjawisk, bazujących na przekazie informacji
lub bezpośredniej komunikacji międzyludzkiej.
Wszyscy
jesteśmy sFOMOnizowani
Korzyści, jakie dały nam smartfony i stały dostęp do internetu są
oczywiście niepodważalne. Chociażby aspekt prostoty i szybkości w obsłudze.
Równocześnie stworzyły różne zagrożenia, które mają realny wpływ na nasze
codzienne życie i psychikę. Tematykę samego uzależnienia od sieci poruszyłem
już we wcześniejszym wpisie, natomiast tu chciałbym skupić się na efekcie FOMO,
który jest skorelowany z siecioholizmem. Jest on również określany jako
uzależnienie od informacji i jak wspomniałem, dotyka konsumentów różnych
mediów, ale siła oddziaływania u przeciętnego użytkownika smartfona jest
nieporównywalnie większa, niż w przypadku telewizji.
Osoby, u których syndrom
się objawia, korzystają ze smartfona m.in. zaraz po przebudzeniu, podczas
spożywania posiłków, w trakcie drogi do pracy/szkoły, przed pójściem spać, czy
w trakcie spotkań ze znajomymi. Nieustannie sprawdzają informacje oraz intensywnie
i długo korzystają z portali społecznościowych. Mają też konta na więcej niż
jednej witrynie społecznościowej. Większa liczba osób o wysokim wskaźniku FOMO
podejmuje w Internecie czynności jako sposób na zabicie nudy. Syndrom jest też
uznawany za przyczynę zachowań związanych z samymi urządzeniami tj. impulsywne
odblokowywanie smartfona bez konieczności korzystania, nagminne kontrolowanie
godziny (w domyśle sprawdzanie, czy nie pojawiło się jakieś powiadomienie).
Domyślam się, że spora część
ludzi wykazuje takie zachowania i jest tego zupełnie nieświadoma, albo jedynie
czasami zauważa, jakie ma nawyki. Też do niedawna nie zwracałem na nie uwagi.
Warto jednak spojrzeć na to z szerszej perspektywy. Wiem, że to nie najlepszy
okres, ale spróbujcie poobserwować ludzi Wam znanych i obcych. Zobaczcie jak w
grupkach osoby siedzą obok siebie i w milczeniu przewijają palcem po ekranie.
Mnie osobiście zawsze wkurzało i irytowało, jak mój rozmówca wyciąga telefon w
trakcie, gdy mówię. Z drugiej strony, nie zawsze jest to oznaka lekceważenia, po
prostu umysł jest już tak sFOMOnizowany, że mimowolnie kieruje uwagę na
wyciągniecie telefonu i sprawdzenie, co nowego się pojawiło. Zresztą pomyślmy o
tym, ile czasu wykorzystujemy w sieci na niezbędne sprawy, a ile na "tylko
sprawdzę". I sprawdzamy po kolei FB, Twittera, Instagrama, Snapchata. To
są właśnie efekty FOMO. Chcemy być na bieżąco. Ile razy jest tak, że mimowolnie
pomyślimy o jakimś mailu i odruchowo wyciągamy telefon. Często, gdy jadę
autobusem/tramwajem, zdaję sobie sprawę, że w danej chwili wyglądam tak:
I wtedy mój mózg (z pomocą układu dopaminowego, o którym popełniłem
też wpis) wkracza do akcji racjonalizując to sobie np. inne osoby też tak wyglądają,
co mam niby robić, tylko szukam piosenki, zaraz będę szedł to wyłączę (ta
jasne). I przewijam tablicę dalej...
Autodiagnoza
Badacze zjawiska FOMO stworzyli różne narzędzia poznawcze. Ich
założenia są bardzo proste, opierają się na kilku kryteriach. Wybrałem dla Was
jedno z najprostszych. Spróbujcie odpowiedzieć na nie szczerze, szczególnie gdy
sądzicie, że wszystko macie pod kontrolą:
- Impulsywnie sprawdzam media elektroniczne, kiedy jestem z innymi osobami.
- Sprawdzam, co się dzieje w portalach elektronicznych, kiedy tylko mogę się zalogować, na przykład bez żadnego powodu.
- Sprawdzam media społecznościowe, kiedy mam zajęcia/gdy realizuje zadania i obowiązki.
- Sprawdzam, co się dzieje w Internecie, kiedy jestem samotny/a.
Swoją drogą, dużo oczywiście zależy od jakości Waszego życia. Na pewno
czerpiąc z niego garściami, żyjąc jego pełnią, nie potrzebujemy sprawdzać FB
zaraz po przebudzeniu. Zakładam jednak, że jesteście tu, bo w jakiś sposób
Wasza „relacja” ze smartfonem stała się uciążliwa. To jest między innymi efekt
FOMO. Ale spokojnie, to normalna reakcja. Zdecydowana większość z nas nie jest,
mówiąc analogicznie, nałogowymi alkoholikami i potrafi powiedzieć dość. Jednak
nawyki, które opisuję, nie są nieszkodliwe i warto je zastąpić. I tego Wam
wszystkim życzę.
piątek, 17 kwietnia 2020
O dopaminie słów kilka
Dopamina, znana również jako neuroprzekaźnik szczęścia, odgrywa główną rolę w zachowaniu motywującym. Uwalnia się m.in. po treningu, gdy gryziemy pyszne jedzenie, uprawiamy seks oraz gdy mamy udane interakcje społeczne. W kontekście ewolucyjnym, nagradza nas za korzystne zachowania i motywuje do ich powtarzania.
Dopamina pełni bardzo ważną rolę w układzie nerwowym. Jej głównym zadaniem jest aktywacja ośrodku nagradzania, ale bierze też udział w regulacji podstawowych procesów tj.: utrzymanie postawy ciała i poruszanie się, zapamiętywanie, uczenie się oraz interpretowanie bodźców emocjonalnych. Zaburzenia w wytwarzaniu, wydzielaniu i działaniu dopaminy w mózgu stanowią bezpośrednią przyczynę choroby Parkinsona, schizofrenii oraz uzależnień od amfetaminy i kokainy.
Jak jest
zbudowana dopamina?
Dopamina
jest neuroprzekaźnikiem, uwalnianym przez neurony dopaminergiczne (neurony są
odpowiedzialne za przetwarzanie i przewodzenie informacji w postaci sygnału
elektrycznego). Ludzki mózg posiada cztery główne
szlaki dopaminowe. Każda ścieżka ma swoje własne procesy poznawcze i ruchowe. Trzy
z tych ścieżek - mezokortykalna, mezolimbiczna i nigrostriatalna - są uważane
za nasze „ścieżki nagradzania” i okazały się dysfunkcyjne w większości
przypadków uzależnienia.
Co ciekawe, 4 szlak guzkowo-lejkowy, odpowiedzialny jest za regulowanie
uwalniania hormonu prolaktyny, która odpowiada za produkcję mleka po
narodzinach dziecka.
Dopamina,
a siecioholizm
Chociaż
ścieżki nagradzania są różne pod względem anatomicznym, wszystkie trzy stają
się aktywne, gdy przewidują lub doświadczają nagradzających wydarzeń. W
szczególności wzmacniają związek między danym bodźcem czy zachowaniem, a
nagrodą za dobre samopoczucie. Za każdym razem, gdy reakcja na bodziec skutkuje
nagrodą, skojarzenia te stają się silniejsze dzięki procesowi zwanemu
wzmocnieniem długoterminowym. Proces ten wzmacnia często używane połączenia
między neuronami, zwiększając intensywność ich reakcji na poszczególne bodźce.
Chociaż nie tak intensywnie jak zażycie kokainy,
pozytywne bodźce społeczne również spowodują uwolnienie dopaminy, wzmacniając
wszelkie poprzedzające ją zachowania. Naukowcy wykazali, że nagradzające bodźce
społeczne - śmiejące się twarze, pozytywny feedback od znajomych, wiadomości od
bliskich - aktywują te same dopaminergiczne ścieżki nagradzania. Smartfony
zapewniły nam praktycznie nieograniczoną ilość bodźców społecznych, zarówno
pozytywnych, jak i negatywnych. Każde powiadomienie, niezależnie od tego, czy
jest to SMS, czy nowy Tweet, może być pozytywnym bodźcem społecznym i napływem
dopaminy. Platformy takie jak Facebook, Snapchat i Instagram wykorzystują te
same obwody neuronowe, których używają automaty do gry i kokaina, aby jak
najdłużej zatrzymać użytkownika i aby co raz częściej wracał.
Dopamina, a uzależnienie od pornografii
Dzięki projektowi ewolucyjnemu mózg jest podłączony do
stymulacji seksualnej z przypływami dopaminy. Najprościej mówiąc, nasz gatunek jest przedłużany,
gdyż receptory dopaminowe pozwalają nam kojarzyć prokreację z przyjemnością,
motywując nas tym samym do powtarzania tej czynności. Niestety, Regiony mózgu,
które są aktywne, gdy ktoś ogląda porno, są tymi samymi regionami mózgu, które
są aktywne, gdy osoba faktycznie uprawia seks. Mózg nie potrafi odróżnić seksu
wirtualnego od realnego. Jak powiększycie sobie tę grafikę, to zauważycie, że
pornografia powoduje wysoki skok dopaminy, który utrzymuje się przez długi
czas. Mózg zalewany jest wtedy dopaminą w bardzo dużych ilościach. U osób
uzależnionych bądź nadużywających porno poziom dopaminy jest niski. Wynika to z
tego że podczas oglądania pornografii nasz mózg ma w pewnym momencie dość i
broni się przed tak dużymi dawkami dopaminy, bo jest to stan nienaturalny. I
niestety zmniejszają się wtedy receptory dopaminy. Teraz osoba uzależniona
musi obejrzeć materiał nowszy i bardziej ostry, by poczuć ten sam poziom
przyjemności.
Pornografia ma realny wpływ na nasz mózg!
Neuronaukowcy zbadali mózg za pomocą
funkcjonalnych rezonansów magnetycznych, aby zobaczyć wpływ konsumpcji
pornografii na mózg.
Na podstawie tych badań wiemy, że
porno zmienia nie tylko funkcję, ale także strukturę mózgu. Niektóre części
mózgu zaczynają się kurczyć, a inne stają się odczulone. Tak jak alkoholik
buduje tolerancję na alkohol, ludzie, którzy używają pornografii, budują
tolerancję. Rezultatem jest nie tylko zwiększone użycie, ale także wyższy
poziom tego, co można by uznać za odbiegające od normy - wyższe poziomy fetyszu
lub skrajności w pornografii są potrzebne, aby kontynuować ten sam poziom
podniecenia i uwalniania dopaminy w mózgu.
Tyle
teorii. Podsumowując, dopamina to bardzo ważny neuroprzekaźnik, bez którego nasz system motywacji nie
istnieje. Zatem warto zadbać o jej prawidłowe działanie. Nie będę nikogo
namawiał do całkowitego zrezygnowania z aplikacji społecznościowych (za to z
pornografii jak najbardziej!). Warto natomiast ograniczyć aktywność w sieci do niezbędnego
minimum, a zaoszczędzony czas poświęcić na nowe, zdrowe nawyki jak regularne
treningi, zawieranie nowych znajomości, nawiązywanie relacji itd. Być może brzmi
to jak coachingowe porady, ale zapewniam Was, że nie chcielibyście odczuć moich
problemów. W pewnym momencie nie cieszyło mnie dosłownie nic i żeby poczuć
jakąkolwiek radość potrzebowałem kolejnych dawek moich „narkotyków”, czyli
komputera, gier i pornografii. Ciągle byłem przygnębiony, znużony i brakowało
mi motywacji do działania. Powolna, ale zauważalna zmiana przyszła, gdy zacząłem
praktykować NO FAP oraz ograniczyłem czas spędzany w przy komputerze i w sieci.
Dbajcie więc o swoje układy dopaminowe, aby każdy dzień był pełen energii.
Wszystko o uzależnieniu od pornografii
znajdziecie na stronie -> https://www.nadopaminie.pl/
piątek, 10 kwietnia 2020
Zrób coś pożytecznego na kwarantannie - obejrzyj te filmiki.
Tak jak większość, zapewne siedzicie przez większość dnia w domu. Zachęcam Was do poświęcenia pół godziny na obejrzenie kilku ciekawych filmików o Social Media. Są one podzielone na poszczególne aplikacje. Miły głos lektora tłumaczy, jakich socjotechnik używają poszczególne marki i na jakie obszary mózgu wpływają. Wszystkie natomiast opierają się na jednym receptorze - dopaminie. Szczerze, sam byłem mocno zaskoczony gdy tego słuchałem (a raczej czytałem, bo materiały są po francusku z polskimi napisami). Niektórym z Was może to rozjaśni, dlaczego te wszystkie aplikacje są tak uzależniające.
Dla wytrwałych oraz interesujących się technikami manipulacyjnymi, polecam materiał SciFun z YouTube o "rozróżnianiu prawdy". 1,5h na prawdę solidnej i bardzo cennej dawki wiedzy nt. błędów poznawczych, źródeł informacji i manipulacji, jakiej jesteśmy poddawani codziennie: https://www.youtube.com/watch?v=T1vW8YDDCSc
Na zakończenie pochwalę się swoimi efektami w walce z nałogiem. Ani razu nie użyłem przez ostatnie dwa tygodnie telefonu przy posiłku, do ubikacji także nie wziąłem. Z aplikacji Digital Wellbeing wynika, że mój tygodniowy Screen Time, a więc czas spędzony na smartfonie wynosi 2 godziny, co daje 18 minut na dzień. A przy tym zero Social Media. Jest dobrze ☺
poniedziałek, 6 kwietnia 2020
Recepta na koronawirusa? Dieta niskoinformacyjna.
Tytuł jest oczywiście click-bait’owy, ale nie mogłem się oprzeć. Od ponad miesiąca tematem numer jeden jest z
wiadomych względów
COVID-19. Też na dwa dni wciągnąłem się w przeżywanie kolejnych newsów, czego staram się jak ognia unikać. Szybko się jednak opamiętałem i od trzech tygodni nie dociera do mnie żadna nowa informacja. Sprawdzam
jedynie strony rządowe, czy nie pojawiły się nowe obostrzenia. Parę dni temu byłem o kilka tysięcy zarażonych do tyłu. No i złamałem się, coś mnie podkusiło, żeby sprawdzić co przegapiłem. Autentycznie, momentalnie poczułem się dużo gorzej i do końca dnia miałem gorszy nastrój. Jednak dzień później zapomniałem o wszystkim i zająłem się swoimi sprawami. Diety trzymam się dalej.
Dieta niskoinformacyjna to oczywiście analogia
do diety żywieniowej.
Możecie
dziennie jeść
fast-food i słodycze,
co nie pozostanie bez konsekwencji na naszym zdrowiu. Z tym, że gdy
jesteśmy pełni to po
prostu przestajemy jeść. A informacją można się karmić w nieskończoność. Dla przykładu, moja ciocia jest na emeryturze i dzień w dzień ogląda
Interwencje, Uwagi, Alarmy, Sprawy dla reportera itd. Codziennie karmi się
przykrymi newsami, czyli żywi swój umysł śmieciową żywnością. I żebyśmy się nie zrozumieli źle. W telewizji znajdziemy wartościowe materiały, a
kebaba sam lubię zjeść raz na miesiąc/dwa. Wszystko jest dla ludzi, ale im mniej syfu w
naszym życiu,
tym lepiej.
Jak wspomniałem, odcinam jak mogę medialne sensacje, ale mimochodem dowiaduję się o rozmaitych tragediach. A to ktoś umarł w Pcimciowie Dolnym przy ulicy Kolorowej, tsunami na Bora Bora pochłonęło 531 ofiar, 6 osób zostało rannych w wypadku samochodowym na trasie z miasta X do miasta Y, gwiazdonos amerykański jest zagrożony wyginięciem, a książę Wysp Niczyich o 14 zesrał się w spodnie. Zobaczcie, ile wtłacza się nam niepotrzebnych szczegółów. Wejdźcie na strony typu Onet, Interia, WP, przeczytajcie te wszystkie nagłówki i zastanówcie się: Jak te sytuacje wpływają na moje życie? - zgaduję, że niewiele bądź wcale.
Jak wspomniałem, odcinam jak mogę medialne sensacje, ale mimochodem dowiaduję się o rozmaitych tragediach. A to ktoś umarł w Pcimciowie Dolnym przy ulicy Kolorowej, tsunami na Bora Bora pochłonęło 531 ofiar, 6 osób zostało rannych w wypadku samochodowym na trasie z miasta X do miasta Y, gwiazdonos amerykański jest zagrożony wyginięciem, a książę Wysp Niczyich o 14 zesrał się w spodnie. Zobaczcie, ile wtłacza się nam niepotrzebnych szczegółów. Wejdźcie na strony typu Onet, Interia, WP, przeczytajcie te wszystkie nagłówki i zastanówcie się: Jak te sytuacje wpływają na moje życie? - zgaduję, że niewiele bądź wcale.
Ponadto, możecie sobie
odpowiedzieć na
pytania odnośnie COVID-19:
Co mi dają te wszystkie dane o zarażonych koronawirusem
i przypadkach śmiertelnych?
Jak się czuję czytając i słuchając o tych wiadomościach?
Podsumowując dzisiejszy wpis, przede wszystkim nie dajmy się zwariować.
Namawiam oczywiście każdego
do przejścia na dietę
niskoinformacyjną, na odcięcie
się od mass mediów i przykrych informacji, ale rozumiem,
że w świadomości
wielu osób nadal istnieje pojęcie „Trzeba wiedzieć co się
dzieje na świecie”.
Przez najbliższy okres będę pracował
nad poprawieniem wyglądu bloga. Może
postawię go na Wordpressie. Tymczasem trzymajcie się, dużo zdrowia. Wykorzystajcie ten czas na rozwój,
żeby być
lepszą wersją
siebie, gdy to wszystko się skończy.
czwartek, 2 kwietnia 2020
Historia badań siecioholizmu.
W dzisiejszym wpisie chciałem poruszyć
zagadnienie uzależnienia od strony naukowej. Nie jest to takie oczywiste jak
myślałem. Naukowcy wciąż spierają się nad charakterystyką i kryteriami
uzależnienia. Część z nich zauważa, że internet i dostęp do niego jest tak
zmienny, że bardzo ciężko jest scalić problem w jedną całość. Spójrzmy
chociażby na nałóg pornografii. Można znaleźć ją w czasopismach czy w
telewizji. Owszem, w sieci mamy nieustanny dostęp do nowych treści, więc bodźce
są silniejsze, ale to nadal nałóg od pornografii, a nie od pornografii w
internecie. Z analogicznych założeń powstał termin FOMO (z ang. „fear of
missing out”), o którym będziecie mogli przeczytać niżej. Ale najpierw trochę
historii.
„Siecioholizm” był tematem wielu badań pod koniec
XX w. Mnie nie było jeszcze na świecie :)
Już w 1995! roku Ivan Goldberg stworzył grupę wsparcia, gdy zwrócili się
do niego o pomoc znajomi, borykający się z nadmiernym spędzaniem czasu w
internecie. Z początku bagatelizując problem, szybko zmienił zdanie i zajął się
nim na poważnie. Według jego „definicji”:
Uzależnienie od
internetu (IAD) przejawia się jako nieadekwatny model wykorzystania sieci,
który powoduje znaczne osłabienie lub przygnębienie i objawia się przynajmniej
trzema opisanymi symptomami w ciągu 12 miesięcy:
•
Tolerancja rozumiana
jako:
• uzyskanie tego samego stopnia zadowolenia wymaga
coraz dłuższego korzystania z internetu
• wyraźny, stopniowy spadek satysfakcji osiąganej
podczas przebywania w sieci przez taką samą ilość czasu
•
Objawy
odstawienia:
• ograniczenie korzystania z internetu jest dla
danej osoby ciężkim i trwałym przeżyciem
• charakterystyczne symptomy odstawienia:
•
pobudzenie
psychoruchowe
•
niepokój
lub stany lękowe
•
obsesyjne
myślenie o tym, co się dzieje w sieci
•
fantazje i
marzenia senne dot. internetu
•
celowe lub mimowolne
poruszanie palcami w sposób charakterystyczny dla pisania na klawiaturze
Rok
później podobną tematyką zajęła się Kimberly Young i to właśnie ona
uznawana jest za prekursorkę badań nad uzależnieniami komputerowymi
oraz duży autorytet w tej dziedzinie. Potraktowała ten nałóg podobnie
do uzależnienia od hazardu, przeprowadziła badania na grupie 496
respondentów, które pozwoliły wyodrębnić typy uzależnienia komputerowego:
•
erotomanię internetową – przebywanie w sieci w celu
znajdowania treści erotycznych bądź pornograficznych;
•
socjomanię internetową – nałogowa potrzeba kontaktów
społecznych poprzez Internet;
•
przeciążenie informacyjne – nieprzemożna potrzeba pobierania
informacji;
•
uzależnienie od komputera;
•
uzależnienie od sieci internetowej;
Badania K. Young
pozwoliły wyodrębnić także grupę osób zagrożonych, którymi okazali się być
bezrobotni mężczyźni oraz kobiety w średnim wieku, które prowadzą
swoje gospodarstwo domowe.
25 lat temu, gdy
Telekomunikacja Polska uruchomiła numer 0-20-21-22, czyli połączenie do
internetu za pomocą modemu i linii telefonicznej, a raptem 15% populacji USA
miało dostęp do internetu, amerykańscy psychiatrzy już opisali uzależnienie
komputerowe i podzielili je na kategorie. Nie chodzi mi o porównywanie Stanów
Zjednoczonych z naszym krajem, przyczyny przepaści są wszystkim znane. Szokują
mnie wnioski, jakie wysunęli uczeni przy ówczesnym poziomie technologii i
dostępu do sieci. W dzisiejszym, w pełni zinformatyzowanym świecie, mają pewnie
pełne ręce roboty.
Mam pewne spostrzeżenie, do przemyślenia przez Was. Pewnie niejednokrotnie
zaobserwowaliście tzw. ludzi-zombie, czy to wpadających na Was na ulicy, czy
wchodzących wprost pod koła samochodów, wszyscy wpatrzeni w ekrany smartfona.
Problem jest i rośnie na naszych oczach. Tymczasem, co mocno mnie zszokowało,
jedynym oficjalnie uznanym schorzeniem jest uzależnienie od gier wideo, wpisane
przez WHO w 2018 r. do ICD-11 (Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów
Zdrowotnych). Jak tłumaczy część ekspertów, tylko gry wideo są
bezpośrednio skorelowane z urządzeniami komputerowymi i internetem. Resztę
"używek", czyli pornografię, informację można zażywać z innego
źródła. Spójrzmy na to z innej strony. Jak mówi przysłowie, kto ma media ten ma
władzę. Kto ma media, może kontrolować informacje. Czy tym nad nami po prostu
nie opłaca się ogłaszać uzależnienia jako schorzenia? W końcu łatwiej się
steruje stadem baranów.
Tym refleksyjnym akcentem zakończę dzisiejszy wpis. Poniżej
znajdziecie linki do artykułów naukowych, z których czerpałem. Możecie tam
znaleźć więcej informacji nt. pierwszych badań nad uzależnieniem i różnych
narzędzi diagnostycznych. Kolejny wpis będzie o diecie :) Ale nie tej
żywieniowej, tylko diecie niskoinformacyjnej. Myślę, że temat bardzo na czasie.
Jeżeli przeraża Cię lub dosyć masz ciągłego klepania o koronawirusie, ten wpis
jest dla Ciebie.
Źródła:
Źródła:
Subskrybuj:
Posty (Atom)